Kiedy po strasznej i przerażającej nocy wreszcie się obudziłam, myślałam, że wydarzenia, które miały miejsce w grocie i lesie to był tylko zły sen. Wyszłam ze swojego pokoju, by przywitać się z innymi i wtedy wpadła na mnie Aulida. Spojrzałam na nią i ujrzałam ranę na jej boku.
- Co ci się stało?! - spytałam wstrząśnięta
- Wypadek przy pracy...
- Taa, jasne - prychnęłam i po chwili oprzytomniałam - chwila, to ten sam bok co dostał tamten wilk!
- Tak, to ja nim byłam.
- Dlaczego nie chciałaś naszej pomocy?! Mogłaś zginąć!
- Ważne, że wy jesteście cali, a tak apropo, gdzie reszta?
- Danny wrócił ze mną, a Ahri zniknęła już wcześniej.
- Co?! Dobra, zaraz się tym zajmę, ale najpierw opatrzę se ranę.
Przytaknęłam, po czym poszłam za nią. Aulida weszła do pokoju, wyjęła ze stolika nocnego maść i bandaż. Wykonała opatrunek po czym przycisnęła do rany i zabandażowała. Następnie wyciągnęła plecak i zapakowała prowiant, mikstury oraz sakwy z wodą. Przyglądałam się temu z ciekawością, bo być może też kiedyś będę musiała wyruszyć na akcję poszukiwawczą.
- Mogę iść z Tobą? - miałam wyrzuty sumienia, po tym jak potraktowałam Danny'ego i Ahri.
- Nie, zostań tutaj na wypadek, gdyby wrócili, Flow z tobą zostanie.
- Dobrze... - powiedziałam niepewnie. Nigdy nie miałam zbyt dobrej oceny o zwierzętach innych niż wilki. Po chwili Aulidy nie było już w grocie. Popatrzyłam na Flow. Wydawała się nie być mną zainteresowana.
- Czeka nas świetna zabawa, co? - powiedziałam do niej smętnie, jednak ona nawet na mnie nie zerknęła. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam co robić, więc wróciłam do jednorożca.
- Chcesz coś porobić? - zapytałam z nadzieją. Wiedziałam, że Flow potrafi mówić po ludzku, więc czekałam na rozmowę. Ona jednak nie chciała się ze mną porozumieć. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na podłodze, by poczytać książkę. Po godzinie jednorożec zaczął szturchać mnie w ramię.
- Co jest? - spojrzałam na niego. Wydawał się wystraszony. Zamieniłam się w wilka i poszłam przeszukać grotę. Wyczułam okropny zapach. Nagle od strony wejścia wbiegły Black Souls. Jeden z nich rzucił się na mnie i zaczęła się walka. Ugryzłam go w przednią łapę, przez co nie mógł się podnieść. Pozostałe wściekłe wilki stały trochę z tyłu patrząc się na mnie groźnie. Na podłodze obok zauważyłam miecz. Szybko do niego podbiegłam, zamieniłam się w człowieka i podniosłam. Wycelowałam nim w Black Souls. Jeden z wilków wyskoczył nagle i wytrącił mi miecz z ręki. Przełknęłam głośno ślinę. Nie potrafiłam się obronić przed tak wielką grupką wilków. Zamiast, więc atakować, wyczarowałam tarczę, która by mnie chroniła. Black Souls rzucały się w moją stronę, lecz tarcza skutecznie je odpychała. Nagle trzy wilki padły. Spojrzałam na nie i ujrzałam strzały w ich ciałach. Po chwili z góry wyskoczył lśniąco biały wilk. Po kolei zagryzał następne Black Souls. Biały wilk zamienił się w dziewczynę i wyciągnęła z buta nóż. Rzuciła nim w jednego z wilka. Trafiony Black Soul stanął nagle w oślepiającym świetle, a wokół niego wybuchały kolorowe fajerwerki. Przez huk i jasność wilki uciekły ze skowytem. Przestałam podtrzymywać zaklęcie tarczy, przez co ona zniknęła. Nie miałam powodu, by obawiać się tej dziewczyny. W końcu mnie uratowała. Postanowiłam podać jej nóż, więc schyliłam się po niego. Zatrzymał mnie nagle jej głos.
- Sz! - syknęła i uniosła ostrzegawczo rękę - Nie radzę.
Popatrzyłam na nią pełnymi przerażenia oczami i ostrożnie wycofałam się do tyłu. Podeszła do broni i wyszeptała coś. Po chwili schowała nóż do buta. Zmieniła się w wilka i podeszła do mnie. Nagle wpadły do groty trzy wilki. Była to Aulida, Ahri i Danny. Westchnęłam z ulgą, że nic się im nie stało.
- Co tu się stało?! - wykrzyknęła Aulida - Yoko? Nic ci nie jest?
Już chciałam odpowiedzieć, lecz biały wilk mnie uprzedził.
- Ekchem - odchrząknął. - Ja też tutaj jestem.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - odezwała się Ahri.
- Aulida wie kim jestem i to jej wystarczy. A jestem tu, gdyż potrzebuję waszej wyroczni.
- A czy to przepadkiem nie jest próba uprowadzenia - ozwał się Danny i podszedł do wadery.
- Kochaniutki, gdyby to była próba porwania, to nie byłabym taka miła - powiedziała słodkim melodyjnym głosem.
- Miła?! Wparowujesz do naszej jaskini bez pozwolenia podczas naszej nieobecności i urządzasz nam tutaj masakrę. - Zmienił się w człowieka i zbliżył czubek miecza do gardła mojej wybawicielki
- Naprawdę jesteś na tyle odważny by zaatakować nieuzbrojonego? A więc próbuj.
Po chwili Danny podniósł z ziemi leżący nieopodal miecz i rzucił waderze.
- Łap! - warknął. - Broń się jeśli potrafisz - powiedział opryskliwie i rzucił się na białego wilka.
Z ust Aulidy wydarł się stłumiony okrzyk. Ja też patrzyłam na to zdumiona. Chciałam go powstrzymać, lecz zaatakowana wadera wytrąciła mu miecz z ręki, a później wyrzuciła swój.
- Nie potrzebuję twojego miecza, mam dość własnej broni - powiedziała i podeszła do niego. Dalej już nic nie słyszałam z ich rozmowy.
Po chwili wadera skierowała się w stronę naszej alfy.
- Więc jak będzie z tą wyrocznią, Aulida? - rzekła przyglądając się swoim paznokciom.
- Kim jesteś? - ponowiła pytanie Ahri.
Wadera westchnęła ciężko.
- Aulida? Oświecisz towarzyszy?
- Issis, alfa mrozu - powiedziała przez zęby.
- Więc jak?
- Skąd mam pewność, że nic jej się nie stanie i że do mnie wróci?
- Skąd twoja niepewność?
Zamarła w bezruchu i nie odezwała się ani słowem.
- Właśnie przed chwilą obroniłam twoją przyjaciółkę przed pewną śmiercią. Gdyby nie ja, z pewnością znaleźlibyście ją martwą razem z rozszalałą hordą demonów panoszących się po waszej jaskini. Czy to nie wystarczający argument, że jestem w stanie zadbać o jej bezpieczeństwo?
Aulida zacisnęła usta, a po chwili usłyszałam jej głos w głowie:
- Ona ci pomogła, Yoko?
- Tak. Gdyby nie ona to dawno padłabym już ze zmęczenia. Myślę, że można jej zaufać...
- Dobrze, czyli zgadzasz się na jej propozycję?
- Tak...
Głos umilkł w mojej głowie, a zaraz Aulida odezwała się do Issis.
- Niech będzie - rzekła poważnie - Ile potrwa jej nieobecność?
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- No. Czyli dobiłyśmy targu. Tydzień potrwa sama podróż. Dam jej parę dni na zaaklimatyzowanie się w lodowcu. Po wypowiedzeniu przepowiedni z pewnością będzie musiała parę dni poświęcić na regenerację. Ten czas spędzi w pałacu siostry. A potem obmyślimy jak odesłać ją do domu.
- Nie da się tego jakoś skrócić?
- To najkorzystniejsza dla obydwu stron opcja.
Aulida spojrzała na nas, a my pokiwaliśmy głowami.
- Niech więc będzie, ale jeśli tylko coś jej się stanie...
- Nie mam zamiaru narażać się na wasz gniew - przerwała Aulidzie.
Podeszłam do wszystkich i przytuliłam ich mocno.
- Żegnam więc - powiedziała skłaniając się nisko - Bywajcie.
Po tych słowach wyszłyśmy z jaskini głównym wejściem. Kiedy wreszcie znalazłyśmy się na osobności, Issis wyjęła grube futro i rzuciła mi.
- Masz, przyda ci się - powiedziała i naciągnęła na głowę kaptur.
- A mogę jeszcze coś wziąć? - spytałam się.
- Niech ci będzie... Tylko nie obciążaj się za bardzo, bo przed nami długa droga.
Po jej słowach zamieniłam się w wilka i pobiegłam do swojego pokoju. Przerzucałam kolejne rzeczy, lecz nie znalazłam rzeczy, której szukałam. Nagle w progu stanęła Ahri.
- Jeszcze nie poszłaś? - zapytała zdumiona.
- No tak... Nie mogę znaleźć mojej ulubionej książki. Widziałaś ją?
- Taka z czerwoną okładką?
- Tak...
- Wczoraj była w kuchni na stole - poderwałam się szybko, by tam iść.
- Czekaj chwilkę, mam coś dla ciebie... - powiedziała Ahri i wręczyła mi małą buteleczkę z zielonym płynem w środku.
- Co to jest? - spytałam.
- Eliksir Wytrzymałości. Gdy wypijesz co najmniej łyk, stajesz się odporna na wszelkie ataki i tak dalej...
- Jej... Dzięki - uśmiechnęłam się do niej szeroko i przytuliłam. Po tym szybko wybiegłam do kuchni. Nie chciałam się spóźnić i poznać gniewu Issis. Spakowałam, więc szybko książkę, a dokładniej mój pamiętnik i pobiegłam z powrotem do dziewczyny.
- Czemu tak długo? - spojrzała na mnie lodowato.
- Szukałam czegoś... - spuściłam wzrok. - To co teraz?
- Czekamy na konie - odparła i usiadła na pobliskim kamieniu. Przysiadłam koło niej i popatrzyłam w dal. Jednak szybko mi się to znudziło.
- Czyli jesteś alfą mrozu, tak? - spytałam.
- Tak - odpowiedziała lodowato.
- A tam jest bardzo zimno?
- Dla ciebie pewnie będzie bardzo chłodno.
- Aha - mruknęłam i nie miałam już pomysłów na rozmowę. Po chwili odezwała się Issis.
- To jak jest z tymi twoimi wizjami?
- W sumie to sama nie wiem... Potrafię widzieć przeszłość i przyszłość, jednak nie wiem co dzieję się podczas trwania wizji. Nie pamiętam co się w niej stało ani co wtedy mówiłam.
Issis pokiwała głową. Nagle usłyszałyśmy tętent kopyt. Odwróciłyśmy się w stronę galopujących do nas koni. Wstałyśmy i zatrzymałyśmy je.
- Którego chcesz z nich? - zapytała dziewczyna.
- Chyba wybiorę karego...
- Jak chcesz - powiedziała i sama wsiadła na białego konia. Stałam chwilę w miejscu, ale w końcu podeszłam ostrożnie do zwierzaka. Obwąchał moją dłoń i zaparskał przyjaźnie. Uśmiechnęłam się i spróbowałam na niego wsiąść. Nigdy nie jeździłam na koniach, ale jakoś weszła na górę.
- Właściwie to jest pewien problem... - zaczęłam niepewnie. Issis spojrzała na mnie pytająco. - Jak się tym jeździ?
- Nie martw się koń sam ruszy. Ty musisz tylko utrzymać się w siodle - odetchnęłam z ulgą. Nie zamierzałam na razie spadać z konia.
- No to jedziemy? - zapytałam. Issis skinęła twierdząco głową, po czym ruszyłyśmy galopem przed siebie.